← Previous · All Episodes · Next →
Finał ciągu rozwoju postaci Episode 45

Finał ciągu rozwoju postaci

· 41:22

|

Jakub: Dzień dobry drodzy Państwo, dziś rozmawiamy sobie po raz przedostatni na temat ciągów rozwoju postaci, czyli tego jaką drogę nasi bohaterowie przechodzą, jeżeli chodzi o swoje przemiany. Na tym etapie już chciałbym podziękować Michałowi, Łukaszowi, moim patronom na Patronite. Jeżeli chcecie dołączyć do Patronite to możecie znaleźć wszystkie linki na przykład na moim Instagramie kubakaj_ albo możecie po prostu wpisać sobie patronite.pl łamane przez kubakaj. Wpisane razem jest tylko jeden próg za 11 zł, gdzie możecie mnie wspierać i dostać transkrypcję wszystkich tych rzeczy. Transkrypcje są też dostępne nawet jeżeli nie płacicie pod tym samym adresem, więc możecie tam znaleźć wszystkie informacje na temat, wszystkie transkrypcje tak naprawdę na temat informacji, które Wam tutaj podaję, jeżeli wolicie czytać zamiast słuchać, a są tacy ludzie. Pozdrowienia dla Dominika. Pozdrowienia również dla Sabiny za wszystkie rozmowy i sugestie dotyczące podcastu i wszystkie sugestie dotyczące Uniwersum Cukierni. Bardzo się cieszę, że Sabina tak bardzo ci się to wszystko podoba. Jak to Sabina określiła, jest to coś pomiędzy świątecznymi filmami Hallmarku, Mission Impossible, Trainspotting i Suits.
No dobrze, to skoro już tak nabudowaliśmy te oczekiwania dotyczące finału i dotyczące informacji na temat tego, jak zbudować finał, to może od razu na początek je odrobinę obniżmy, bo dzisiaj nie powiem Wam, moi drodzy, jak zbudować bezwzględnie idealny finał, taki, w którym zawsze wszystko będzie grało. Ale możemy porozmawiać sobie na temat pewnych sugestii, co taki finał powinien zawierać, żebyśmy mieli pewność, że on zarezonuje z naszymi widzami, naszymi odbiorcami, naszymi graczami, czytelnikami, tak, jak byśmy chcieli, żeby to się wydarzyło i żeby był to finał godny całej tej opowieści, którą przygotowaliśmy.
Co zatem musimy przygotować zanim przystąpimy do finału? Generalnie powinniśmy od finału zaczynać; powinniśmy zaczynać od głównego konfliktu jeżeli chodzi o pisanie naszych opowieści i powinniśmy doskonale wiedzieć co w tym finale się wydarzy zanim na dobre rozpoczniemy pisanie całości.
Musimy więc mieć pewność, że ten główny konflikt, który zbudowaliśmy, który zaznaczyliśmy w akcie pierwszym, który zaznaczaliśmy cały akt drugi, teraz zostanie rozwiązany. Cały czas podkreślam to, że powinniśmy pamiętać o czym chcemy tę opowieść zrobić, żeby ten finał tak naprawdę dobrze wybrzmiał. Różni scenarzyści filmowi podchodzą różnie.
Niektórzy mówią, że najpierw przygotowują serię wydarzeń, a potem się zastanawiają o czym to właściwie jest i montują w tym wszystkim konflikt. Pisarze najczęściej mówią, że przygotowują po prostu sobie właśnie temat opowieści, czyli o czym ta opowieść będzie a nie ciąg wydarzeń i dopiero ten ciąg wydarzeń do tego dopasowują, natomiast od razu przygotowując sobie tą opowieść chcą być pewni, że wiedzą na czym będzie polegać przemiana tych naszych bohaterów, na czym będzie polegać przemiana protagonisty, czy będzie polegać ten ciąg rozwoju, żeby mieć pewność, że ta opowieść emocjonalnie i intelektualnie też przenosi jakieś tam nasze informacje, nasze poglądy, nasze pomysły na to, jak powinien działać świat, na to, jak powinni się zachowywać ludzie, na to, co jest słuszne, a co słuszne nie jest.
Generalnie pamiętajmy o tym, że protagonista jest głosem autora, więc jeżeli piszemy jakiś scenariusz, no to chcemy, żeby głosem tego autora został podany przekaz, który według nas jest moralnie słuszny. Trudniej jest w przypadku gier fabularnych, ale o tym będziemy sobie rozmawiać w osobnej, że tak powiem, serii na temat tego, jak te ciągi rozwoju postaci przygotowywać w grach fabularnych. To się rodzi w bardzo dużych bólach, bo ja tak naprawdę się cały czas zastanawiam, co ja właściwie chcę z tymi moimi graczami w najbliższym czasie zrobić.
Skoro już zatem znamy temat naszej opowieści, znamy główny konflikt, no to pora na finał, skoro już przyciągnęliśmy naszego bohatera przez te wszystkie nieszczęścia.
Przed finałem musimy być pewni, że wszystkie nasze pionki są ustawione na planszy. Wszystkie niebezpieczeństwa, nadejście wszelkiej maści pomocy, odwodów, posiłków, wszystko to jest dobrze zatelegrafowane i nic nie wydarzy się Deus Ex Machina w samym finale. Tylko nasi odbiorcy są przygotowani na wszystko co się wydarzy.
Może nasi bohaterowie nie wszystko wiedzą, ale nasi odbiorcy już na pewno. Wszystkie największe konflikty są nakręcone do tego, żeby się spotkać w jednym miejscu. To jest ważne, żebyśmy nie rozbebeszali finału na kilka różnych lokacji, bo tym sposobem stracimy ten efekt takiego gwałtownego uderzenia.
No i nasz główny zawodnik jest gotowy, ale w jakiś sposób kontuzjowany, żeby odbiorcy nie byli pewni jego zwycięstwa w tym finale. Przez naszego głównego zawodnika mamy na myśli naszą główną postać, bez względu na jej płeć czy rasę.
Natomiast jest mentalnie do tego finału mniej lub bardziej gotowy. Nigdy nie będzie stuprocentowo gotowy, bo gdyby był, no to wówczas nie nauczył się lekcji związanej z pokorą. A poza tym chcemy, żeby nasi widzowie czy odbiorcy też mieli wątpliwości na temat tego, czy jemu się faktycznie to uda.
No i teraz pora, żebyśmy krzyknęli sprawdzam.
Czy to wszystko było warte tego wysiłku, przez który nasz bohater przeszedł. Nasz bohater już na tym etapie stuprocentowo wierzy w tą swoją prawdę. Dla niego wszystkie odpowiedzi już padły i pora zatem na pytanie, czy jego duchowe spełnienie, czy to moralne spełnienie, czy to poczucie bycia kompletnym wystarczą, żeby nie dać się światu.
Jeżeli chodzi o ciąg rozwoju bohatera, to my już wiemy, że to jest ciąg pozytywny. O ciągu negatywnym, czy płaskim sobie jeszcze zrobimy osobny materiał, natomiast nasz bohater wiemy, że się zmienił na lepsze. I teraz pytanie zasadnicze brzmi, czy to wystarczy, żeby wszystkie te nieszczęścia, które na niego idą, teraz zostały przez niego pokonane, z uwagi na to, że on stał się kimś lepszym, wierząc, że to mu pomoże dalej w życiu.
W teorii oczywiście tak. Potrzebujemy zatem jednego ostatecznego dowodu, że nasza postać faktycznie się zmieniła, I ten dowód uzyskamy, miejmy nadzieję, w tym finale. Widzieliśmy życie tego naszego bohatera w kłamstwie i to, jak się zatrząsł jego światopogląd, kiedy ze swojego dotychczasowego świata został wypchnięty w ten nowy świat, w to nowe otoczenie, w te nowe warunki w tym akcie pierwszym.
Widzieliśmy tą naszą postać jak próbuje się odnaleźć w pierwszej połowie aktu drugiego i jak wierzy w kompromis w punkcie środkowym i jak zmienia się w drugiej połowie aktu drugiego i jak boleśnie przegrywa w tym punkcie przegięcia.
Jakub: Jak walczy o całkowite przyjęcie prawdy przez większość aktu trzeciego. Ale ta sprężyna została już nakręcona na maksa, nie możemy jej dokręcać bardziej i problemy, które bohater miał w akcie pierwszym, a potem zmieniały się w akcie drugim, w akcie trzecim wyeskalowały do końca i zmieniły się w kroczące po ulicy monstra.
Mniej lub bardziej dosłownie. I teraz konflikt musi się wydarzyć. Była szansa tego konfliktu uniknąć już wcześniej, natomiast teraz absolutnie jest on nie do uniknięcia, nie da się wycofać. Nasz bohater miał możliwość, żeby z tego konfliktu wyszedł, ale tego nie zrobił. Jeżeli to jest opowieść, w której nasz bohater będzie fizycznie walczyć, bo na przykład jest dzielnym rycerzem, albo pilotem kosmicznego myśliwca, albo bokserem, to wszystkie te możliwości, które były do tej pory, jeżeli chodzi o wycofanie się z walki, nie wiem, z Iwanem Drago na przykład, jak w Rokim, czy możliwość ucieknięcia, czy zdezerterowania z frontu, one już w tym momencie wyleciały za okno.
Teraz nasza postać już musi po prostu do tego konfliktu stanąć. Jeżeli czytaliście sobie, czy słuchaliście audiobooka o Feliksie Korwusie, czyli o rzymskim legioniście, który tak naprawdę jest dezerterem i który będzie teraz walczył w lesie Teutoburskim ta słynna przegrana bitwa, to on kilka razy ma możliwość ucieczki z tego obozu, do którego się dostaje jako dezerter i udaje, że nic nie pamięta, żeby go nie postawili przed sądem polowym, żeby dalej mógł sobie tam żyć.
Natomiast on przechodzi tą przemianę, zaczyna wierzyć w ten Legion, który ma wokół siebie, zaczyna wierzyć w tych bohaterów, którzy wokół niego są i w momencie, kiedy już podjęta zostaje decyzja o tym, żeby wyjść na tą łąkę i tam zbudować ten obóz, to już jest po wszystkim. On już nie może stamtąd uciec, on jest dosłownie osaczony.
W uniwersum naszej kawiarni... Naszej cukierni, przepraszam, nasz bohater już w tym momencie postawił wszystko, co tylko mógł postawić i teraz bierze udział w tym konkursie na najlepsze regionalne ciasto. On się nie może już wycofać. Miał opcję wycofania się wcześniej, miał opcję przyjęcia tej swojej wymarzonej pracy, ale teraz siedzi urobiony po łokcie swoich oburannych dłoni i śpiewa ze swoją ekipą po nocy, próbując zrobić to ciasto podczas gdy wysiadają korki.
Ale wycofać się już nie może, ponieważ na przykład w naszym miasteczku to wydarzenie, to ten konkurs na regionalne ciasto jest tak ważny, że wokół niego robione są po prostu zakłady i on postawił cały swój majątek na to, żeby móc wykupić długi tej cukierni, wierząc, że wygra jako underdog tak zwany, czyli ten, który właściwie nie ma szans, ale on stawia wszystko na tą swoją cukiernię, wierząc, że mu się wygra i w tym momencie zgarnie tą nagrodę i będzie mógł nie tylko mieć nagrodę na najlepsze ciasto, ale także spłacić długi, które wcześniej miała ta cukiernia i które on zaciągnął, żeby do tego konkursu w ogóle wystartować.
Teraz sytuacja jest zatem kompletnie bez wyjścia, jeżeli nasz bohater się wycofa, no to wszystkie pieniądze przepadną, wszystko szlag trafi i ta śmierć, o której mówimy, jeżeli chodzi o śmierć ekonomiczną, społeczną, śmierć jego relacji, wszystko to będzie miało miejsce, bo on się po prostu podda przed tym finałem.
Jeżeli chodzi o siły antagonistyczne, to jeśli ich nie mamy, no to teraz okoliczności wymuszają ten wielki test. To może być środowisko, to może być administracja, to może być wszystko to, co się dzieje wokół naszych bohaterów, to może być ta wojna, ten bezimienny przeciwnik. Wszystko to będzie się teraz nawarstwiać, żeby ten wielki test miał miejsce.
Jeżeli mamy antagonistę, to wchodzi on na scenę i wszystkie asy z jego rękawa się wręcz wysypują jeden za drugim, żeby w trakcie tego finału docisnąć tempo narracji jeszcze bardziej, żebyśmy mieli pewność, że ten antagonista będzie walczył do ostatniego tchu, do ostatniego momentu.
W uniwersum naszej cukierni tym antagonistą jest oczywiście właściciel innej cukierni, z drugiej strony ulicy, którego matka jest przewodniczącą koła gospodyń wiejskich, które ten konkurs właściwie organizują i który dostarczają najlepszych składników i on teraz będzie blokować dostęp do tych składników, będzie podrzucać zbuczałe jaja.
Będzie w tym finale wyciągać swoje najlepsze ciasta, ale jednocześnie wyciągać brudy naszego bohatera, pokazując wszystkim innym, że tak naprawdę on chciał się wycofać z tego konkursu, porzucić tę cukiernię i że ciasto to nie jest tylko ciasto, ale także wszystko to, co jest związane z tym miasteczkiem, a on oczywiście jest wielkim miłośnikiem historii tego miasteczka, więc on wszystkie te historie tutaj zna i tworząc to ciasto przygotował się na to, żeby ono odzwierciedlało tak naprawdę kolejne historie i najważniejsze postaci w tym miasteczku.
Więc to ciasto to jest taka mała panorama historii tej wioski. Nasz bohater wydaje się być absolutnie pognębiony i tylko w momencie, kiedy to ciasto zostanie spróbowane przez jurorów, możemy wiedzieć, czy faktycznie ono jest tak pyszne, mimo tego, że nie wygląda aż tak dobrze, czy być może poległ on nie tylko na froncie wyglądu, ale także smaku tego przysmaku.
Smaku tego przysmaku. Znowu... smaku tego ciasta. Chcemy tutajj pokazać przez te siły, które napierają na naszego bohatera, że tylko jeżeli ten nasz protagonista jest w stanie się trzymać tej prawdy, w którą uwierzył, już na zawsze i jest przekonany, że to jest reszta jego życia, to dopiero wtedy on ma szansę jakiekolwiek w tym starciu.
On musi się stać prawdziwie wierzącym. Nie mówimy tutaj oczywiście o kwestiach religijnych w większości przypadków, tylko mówimy o tym, że nasz bohater musi uwierzyć w tę prawdę, uwierzyć w tą swoją przemianę i uwierzyć, że tylko ta droga przez tę przemianę pozwoli mu osiągnąć te rezultaty, to zwycięstwo, ten spokój ducha, tą przyjaźń i harmonię dla wszystkich ludzi wokół.
Jeżeli teraz nasz bohater zapomni jakiejś swojej lekcji albo spróbuje pójść w kolejny kompromis, wszystko nieodwracalnie przepadnie, więc nawet w tym finale możemy go jeszcze kusić, żeby nasi odbiorcy nie mieli stuprocentowej pewności, czy jemu się to wszystko uda.
A zatem, finał po pierwsze przynosi rozstrzygającą konfrontację w głównym konflikcie. To nie może być konfrontacja z dupy. To nie może być tak, że całą drogę budujemy sobie film o gościu, który rzucając korporację przejmuje cukiernię i teraz... I teraz nagle się okazuje, że ten właściciel cukierni po drugiej stronie też trenuje kung fu i zaczynają walczyć pomiędzy tymi ciastami, rzucać w siebie surowymi jajkami, rozwalać kolejne torty i ostrzeliwać się z karabinów na pączki, bo to przecież nie jest film o tym.
To jest film o pieczeniu ciasta, to jest film o duchowej przemianie i o porzuceniu życia w korporacji na rzecz wiary w małą społeczność w małej miejscowości, małą społeczność, która tworzy coś z sercem. I z serca dla swoich klientów. Więc ta konfrontacja musi odzwierciedlać to, o czym właściwie ten konflikt jest.
Oczywiście czasem mamy konflikt moralny, a nasi bohaterowie nawzajem się będą lać po ryjach. Tak oczywiście też może być. Natomiast rozstrzygająca konfrontacja musi być o tych naszych bohaterach i musi być pomiędzy nimi. To nie może być sytuacja, w której nasz główny antagonista albo nasz główny bohater wystawia jakiegoś czempiona, który robi to wszystko za niego.
Pomyślmy sobie, jakbyśmy byli oszukani, gdyby nagle się okazało, że finał naszego uniwersum cukierni jest taki, że po wyłączeniu korków nasz bohater jedzie do domu, żeby tam dogrzać to ciasto, ale po drodze ma wypadek i tylko jego przyjaciele go stamtąd ratują, ci pracownicy w cukierni, zabierają go do domu, opatrują go i jak on się budzi, to mówią mu, że już jest po wszystkim, że oni dogrzali to ciasto, tak naprawdę wyszło pyszne.
I tak naprawdę nawet zajęli pierwsze miejsce albo drugie miejsce, nieważne. W każdym razie wysoko byli w tym konkursie, no a on w tym czasie sobie przeleżał w łóżku i ktoś tam się nim opiekował, jakaś miła sąsiadka, być może nawet ktoś pokłócony z matką naszego antagonisty z koła gospodyń wiejskich, który jednak wierzy w dobre serce naszego korporacyjnego szczurka.
I cała ta historia tym sposobem się kończy, on tam potem jedzie i okazuje się, że może tą cukiernię prowadzić dalej. No czulibyśmy się strasznie oszukani. Oczywiście takie rzeczy się zdarzają, że ktoś dowozi ten produkt, ten rezultat przez metę za nas, ale w filmie, w książce, w grze nie chcemy takich rzeczy widzieć.
Chcemy czuć, że ten nasz bohater ma tą sprawczość od początku do końca. Może nie od początku, bo pamiętamy, że nasz bohater tę sprawczość sobie wywalczył, ale teraz skoro już ją ma, to nie chcemy, żeby ona mu została na koniec odebrana w tym finale.
Po drugie, w finale główny konflikt zostaje rozwiązany zgodnie z głównym założeniem i tematem naszego scenariusza. Musimy znać ten temat. Będę to powtarzał do znudzenia. Musimy wiedzieć, o czym jest ta nasza opowieść. Musimy wiedzieć, o czym jest ten konflikt i musimy wiedzieć, jaki jest temat i jaka jest lekcja, którą chcemy, żeby nasi odbiorcy z tego wszystkiego wynieśli. Więc jeżeli nie mamy pomysłu na to, o czym ta opowieść ma być, no to w gruncie rzeczy nie mamy tutaj żadnego ładunku emocjonalnego w tym wszystkim, co się wydarzy.
To może być banalny konflikt dobro kontra zło. To może być konflikt korporacja versus mały biznes. Kariera kontra miłość, cynizm przeciwko wierze, pieniądze albo przyjaźń, pozycja albo szczere relacje z innymi ludźmi. Ale musimy to wiedzieć, bo tylko ustawiając ten konflikt na samym początku, jesteśmy w stanie go dowieźć do finału tak, że on będzie miał realnie emocjonalny wymiar i będzie przynosił realną wartość z tej podjętej decyzji.
Że to nie będzie decyzja, która nagle jest podejmowana, zupełnie bez sensu, bo okazuje się, że cały czas nasz bohater się zastanawiał, czy pracować dalej w korporacji, czy inwestować w tą cukiernię, czy co tutaj ze sobą w życiu zrobić, czy te ciasta, czy może jednak Excel. I nagle się okazuje, że na koniec przychodzi dziewczyna, która mówi o, ja Cię strasznie podziwiałam przez całą tą tutaj Twoją drogę, nikt nie wierzył, że zrobisz, że Ci się uda tą cukiernię uruchomić i że ona będzie tak dobrze działać, to ja rzucam swojego chłopaka dla Ciebie. Bez sensu, jeżeli finałową konfrontację mamy z chłopakiem jakiejś dziewczyny, która do tej pory doglądała naszego bohatera i to jest jakiś tam backstory w ogóle, być może ono było pokazane wcześniej, ale wyciągamy je dopiero teraz jako główny konflikt, no to to nie jest satysfakcjonujący finał, bo to nie jest podjęta właściwa decyzja.
Jeżeli po zwycięstwie w tym konkursie nasz bohater ma jeszcze szansę rzucić pączkiem w swoich korporacyjnych przeciwników, albo jeżeli oni wpadają tam, mówią mu jesteś nam winien mnóstwo pieniędzy, bo porzuciłeś ten projekt, spadły kary finansowe, podpisałeś tą umowę, bo twój menadżer cię wrobił, oddawaj teraz siano, zamykamy to wszystko...
I ten bohater biegnie po prostu, niemalże goniony przez tych agentów korporacyjnych, z tym ciastem ze swojego domu, gdzie ono tam nie wiadomo czy się do piekło, czy nie, wbiega po prostu w ostatniej chwili na tą salę, gdzie są oceniane te torty. I tam stoi ten wielki tort prezentujący historię miasteczka i on wbiega przerażony z tym ciastem, to to jest dopiero godny finał takiej sytuacji, a nie to, że nagle podchodzi ktoś do niego i mówi, a ja cię kochałam tak naprawdę całą drogę, tylko o tym nie wiedziałeś i teraz musisz pokonać mojego wielkiego, byłego osiłka, który chce ci dać mordę.
Bo nie o tym była ta historia, nie o tym był ten konflikt.
Jeżeli znamy ten nasz temat, jeżeli wiemy o czym ta nasza historia była, to każda czkawka, która się pojawia w trakcie tworzenia, to też jest taka podpowiedź, jest rozwiązywana w oparciu o to, co najlepiej będzie służyć nakręceniu, a potem rozwiązaniu tego naszego głównego konfliktu. Jeżeli więc mamy wątpliwości, o czym powinny być kolejne sceny, co się teraz powinno wydarzyć, w którą stronę powinniśmy iść, to powinniśmy sobie przypomnieć, jakie jest nasze oryginalne założenie, o czym pisaliśmy, tworzyliśmy na początku, jak zaplanowaliśmy sobie finał i w tym momencie wiemy jaka jest odpowiedź na te nasze wątpliwości.
Wiemy do czego tak naprawdę chcemy doprowadzić, więc cały czas trzymamy to sobie przyklejone nad monitorem albo pamiętamy po prostu o tym, albo jest to pierwsza strona naszego notatnika, gdzie mamy zapisane, o czym ta opowieść jest, żebyśmy nigdy tej tak zwanej prawdziwej północy, tego True North, nie stracili z oczu, żeby ten kompas cały czas nas prowadził do rozwiązania tego konfliktu, skoro już do tej pory tyle czasu spędziliśmy nabudowując go.
No i wreszcie, po trzecie, finał to jest konsekwencja wszystkich wyborów, a nie następuje z dupy.
Najgorsze finały to są takie finały Deus Ex Machina, to znaczy trwa tam ten konkurs na najlepsze regionalne ciasto i nagle się okazuje, że przychodzi wojna atomowa albo zombiaki albo wielka powódź, nie wiadomo co się dzieje. Nie jest to w żaden sposób konsekwencja wyborów naszych bohaterów. Oni nie mieli wpływu na to, czy to zjawisko nastąpi, czy nie nastąpi.
To nie jest tak, że coś zaniedbali albo coś celowo przygotowali. I ten finał po prostu wypada bez sensu, bo jest absolutnie z dupy. Bardzo często w grach komputerowych na koniec pojawia się wielki boss, który w żaden sposób nie opowiada dalszej części tej naszej historii, tylko po prostu jest ogromnym wyzwaniem na koniec do pokonania, żeby gracz mógł wszystkie umiejętności, których się do tej pory nauczył, jeżeli chodzi o obsługę gry, mógł je teraz wykorzystać. Bo skoro uczyliśmy go przez 10 godzin gry, jak ma unikać i strzelać, to niech teraz sobie postrzela, do wielkiego potwora i pounika jego ataków.
My chcemy, żeby w naszych opowieściach ten finał był konfliktem, który wynika ze wszystkich naszych poprzednich wyborów. Jeżeli kogoś zaniedbaliśmy, to teraz jest to widoczne. Jeżeli z kimś się zaprzyjaźniliśmy, to teraz też to ma sens w tym finale. Jeżeli antagonizowaliśmy długo tego głównego naszego przeciwnika, który ma tą cukiernię po drugiej stronie i jeżeli zrobiliśmy mu coś po złości, to on teraz to wyjmie, żeby pokazać, że my tak naprawdę jesteśmy podobnym człowiekiem, a nasze ciasto wcale nie jest robione z sercem, tylko jest robione właśnie dla pieniędzy.
Jeżeli ten nasz antagonista w finale wyciągnie te kwity, które są już przez nas podpisane, tylko jeszcze nie przez bank, że my chcemy sprzedać całą tą cukiernię, a potem pokaże nam na przykład zakłady, które poczyniliśmy i powie, że to tylko dlatego, żeby spłacić hipotekę, którą mamy w Wielkim Mieście, no to okaże się, że chociaż prawda może być taka, że to była chwila słabości z tymi dokumentami, a hipoteka została wzięta po to, żeby móc spłacić rachunki w cukierni, bo to było prostsze i szybsze rozwiązanie niż szukanie kredytu obrotowego dla naszej cukierni, no to w zależności od tego jak to zostanie pokazane, to może to być dla naszego protagonisty bardzo bolesne i chcemy, żeby wszystkie te drobne decyzje, które nasza postać podjęła wcześniej, teraz miały swój efekt właśnie w finale.
Pamiętajmy też, że nasi widzowie, czy nasi odbiorcy, nasi czytelnicy pewnych rzeczy się spodziewają w tych finałach. Więc mimo tego, że to powinna być konsekwencja tych wszystkich decyzji, to sprawiajmy, żeby ona była nieoczywista. Jest taka pisarska reguła dwudziestu rozwiązań. Ona jest bardzo skomplikowana i wiele osób nie chce jej po prostu robić, ale od czasu do czasu spróbujmy się nad nią pochylić.
Przygotujmy dwadzieścia rozwiązań dla każdej konsekwencji. Różnych scenariuszy dla naszego finału. I 21 to będzie to. Pierwsze pięć, pierwsze dziesięć, które wymyślimy, to będą oczywiste banały, to będą klisze, które widzieliśmy w innych filmach, które przeczytaliśmy w innych książkach, które graliśmy w innych grach i one powinny wylecieć za okno.
Dopiero jak naprawdę zaczniemy kombinować, to pojawią się rzeczy, które będą satysfakcjonujące i dla nas, bo to będzie coś oryginalnego, i dla naszych odbiorców, bo to będzie jednocześnie konsekwencja tego, co się wydarzyło, a z drugiej strony to nie będzie banał, na który przecież wszyscy czekali, że tak to się właśnie musi wydarzyć, bo tak to się zawsze dzieje w kryminałach, thrillerach czy też komediach romantycznych.
W niektórych wypadkach możemy zrobić finał podwójny, jeżeli problem jest bardzo złożony, a my mamy przestrzeń na jego nabudowanie, ale nie przesadzajmy z takimi rzeczami. To może być sytuacja, w której mamy konkurs cukierniczy, a chwilę potem okazuje się, że ten antagonista wywalił nam korki i rozpoczął się pożar w naszej cukierni, więc z jednej strony mamy: część finału to jest konkurs, a druga część finału to jest gaszenie tego pożaru, tego budynku, kiedy nasz bohater, który do tej pory był samolubnym korposzczurem, teraz wbiega do środka, żeby powynosić stamtąd te wszystkie babcie cukierniczki. I kota, którego nie lubił, który tam sobie spał na piecu i nie wiadomo co jeszcze.
I tutaj mamy drugi finał, który jest bardziej fizyczny. W pierwszej części mamy tą konfrontację emocjonalno-intelektualną, a w drugiej strony mamy takie fizyczne potwierdzenie, że nasz bohater chce żyć zgodnie z tą prawdą i z tymi nowymi przekonaniami, których się nauczył.
To jest najbardziej widoczne w sytuacjach, kiedy nasz bohater toczy jakiś konflikt emocjonalno-intelektualno-polityczno-wyznaniowy i jedyną możliwą opcją do zakończenia tego konfliktu z antagonistą jest konfrontacja fizyczna, czyli gdzie będą się po prostu bić.
I wtedy musimy się zastanowić, czy najpierw nasz bohater wyłoży tą swoją prawdę i ten antagonista się rzuci na niego z wściekłością, wiedząc, że już moralnie przegrał, czy ten konflikt będzie się toczył, nasza postać, nasz antagonista stoczą ze sobą tą walkę i na koniec nasz protagonista odmówi zabicia tego przeciwnika, mówiąc że on teraz jest kimś lepszym, już nie jest tylko zabijaką, teraz poznał wartość ludzkiego życia i pora, żeby tamten też ją poznał, więc dlatego on odbierze mu wszystkie jego moce, władzę itd., ale pozwoli mu żyć, żeby tamten mógł jeszcze sam coś przeżyć i sam coś w swoim życiu zmienić, więc wtedy też mamy dwupoziomowość tego finału.
Zresztą musimy cały czas pamiętać o tym systemie wartości naszego bohatera i o tym, jak często wracamy do atakowania go, bo w rozważaniach o akcie trzecim mówiliśmy sobie, że trzeba ponowić atak na ten system wartości naszego protagonisty i ten atak właściwie może cały czas trwać w czasie finału.
Bo mówi się, że żeby wyleczyć wszystkie neurozy, urojenia i szkodliwe przekonania to tak naprawdę musimy je skruszyć w ogniu walki, mniej lub bardziej metaforycznie, ale możemy też doprowadzić do sytuacji, w której jeżeli te wszystkie konflikty cały czas na naszym bohaterze ciążą i cały czas adresujemy te jego największe słabości, no to możemy skruszyć bohatera w ostatniej chwili pod ich ciężarem I wtedy doprowadzić do sytuacji, w której ten finał jest mimo wszystko do naszego bohatera negatywny, w którym jednak mu się ta przemiana nie udaje, mimo tego, że on wie już co ma zrobić, to jednak nie ma na to siły.
Przy takim podwójnym finale może się okazać, że nasz bohater jest moralnym zwycięzcą, ale na pewne rzeczy nie ma siły fizycznie. Jeżeli mówimy o scenariuszu, w którym mamy na przykład rewolucję, to nasz bohater może zostać zabity, ale w tym podsumowaniu historii pokażemy, że dzięki temu, że on osiągnął moralne zwycięstwo, to stał się wzorem dla innych i tym sposobem mamy takie przemieszanie pozytywnego i płaskiego ciągu rozwoju postaci, w którym ostatecznie to świat się zmienia i całe otoczenie naszego bohatera się zmienia, dlatego, że on osiągnął jakiś tam poziom swoich moralnych wartości.
Nasz bohater w tym finale musi pokonać to kłamstwo, które mu towarzyszyło od samego początku, więc znowu wracamy do tego, o czym ta opowieść jest, o tym konflikcie, w którym nasz bohater jest osadzony w tym kłamstwie, w którym wierzy. Więc pokonanie kłamstwa najlepiej oczywiście zrobić w trakcie tego głównego finału, jeżeli to pasuje.
Natomiast jeżeli konflikt wewnętrzny i zewnętrzny są innego typu, czyli filozofia właśnie kontra siła, to tą ostatnią lekcję i jej praktyczne zaabsorbowanie i jej praktyczne użycie musi być mniej więcej w tym samym momencie od tego rozwiązania konfliktu fizycznego, dajmy na to. Przekazujemy bohaterowi jakąś prawdę, tą ostateczną lekcję i on mówi a okej, dobra, teraz już wiem, tego puzzle'a mi brakowało, to było właśnie to.
A potem każemy naszemu bohaterowi czekać na praktyczne użycie tego wszystkiego i to niby cały czas jest ten finał, bo ten finał może być w gruncie rzeczy bardzo długi, na przykład w powieściach on często jest bardzo długi, może się rozwlekać na wiele stron, chociaż to powinno być koło 5-7% naszej opowieści objętościowo.
Więc jeżeli ta lekcja i jej użycie są daleko od siebie, no to traci to wszystko ten efekt tego emocjonalnego uderzenia. Bo my przypominamy sobie potem, jak ten nasz bohater w końcu używa tej swojej nowo nabytej wiedzy, że a, faktycznie, pięć godzin temu ktoś mu coś takiego powiedział. W serialach najgorzej, jeżeli to jest zrobione w przedostatnim odcinku, nasz bohater dostaje klucz, wytrych do tej prawdy, a w ostatnim odcinku musi go wykorzystać i jeżeli to nie jest odpowiednio nabudowane, no to mamy takie wrażenie, że aha, okej, no tak, faktycznie on się tego nauczył, o, no dobra, tak powinno być.
Więc nasz bohater powinien ten klucz dostać niemalże za późno, w ostatnim możliwym momencie. Jeżeli faktycznie toczy się tam walka fizyczna, to on powinien się dowiedzieć o tym, że ma nie zabijać tego gościa, i podjąć tę decyzję o niezabijaniu go w ostatniej chwili, po długiej wewnętrznej walce, po tym jak zrozumie, że jego zabicie tak naprawdę nie przyniesie mu ani ulgi, ani nic dobrego, ani nic pozytywnego.
Spójrzmy na to przez taki przykład. Nasz protagonista ma inną postać, która jest jego przydupasem, takim sidekickiem tak zwanym, jego pomocnikiem. I idą oni przez oddziały wrogich rycerzy i tam tną ich po prostu jak świeże żyto i ten nasz sidekick ma swoją dodatkową, tą mniejszą historię, tak zwanej B-story i w tej historii B głównym elementem jest to, że on jest więźniem jakiejś tam zemsty.
I dajmy mu zamordować tego typa, którego on chciał zamordować, żeby osiągnąć tą swoją zemstę i ten nasz bohater w tym momencie patrzy na niego i myśli sobie, widać po prostu to w jego oczach, jeżeli to jest film albo gra i cała ta scena jest zbudowana w ten sposób, że wcale ulgi temu naszemu przyjacielowi to nie przyniosło, ani to nie zakończyło w żaden satysfakcjonujący sposób tego konfliktu, ani nie przywróciło, do życia żadnych zmarłych i ten nasz bohater tak naprawdę, ten pomocnik bohater, ten pomniejszy bohater, on w tym momencie traci jakąkolwiek w ogóle nadzieję na to, że kiedykolwiek zazna ulgę, bo chociaż zabił tego swojego głównego przeciwnika, to jednak ta ulga nie przyszła.
I w tym momencie nasz bohater staje naprzeciwko tego swojego głównego przeciwnika. I on cały czas zerka na tego swojego przyjaciela, który gdzieś tam toczy jeszcze tą walkę swoją albo siedzi w rogu z tym trupem swojego arcywroga na kolanach i chlipie. I wtedy nasz bohater dokonuje tej największej przemiany, ostatecznej i wybiera tą drogę pokoju, bo on przyszedł tutaj walczyć o pokój i w tym momencie decyduje się, że nie można osiągnąć pokoju poprzez kolejną ściętą głowę.
W uniwersum naszej cukierni, jeżeli tą ostatnią lekcją jest prawda o tym, że nie można zrobić najlepszego ciasta samemu. Tylko musi to być efekt pracy i miłości wsadzonej tam przez wiele osób, które kochają robić ciasta i kochają sprzedawać ciasta i kochają patrzeć jak ludzie się cieszą, że jedzą te ciasta, to nasz protagonista decyduje się w ostatnim momencie nie nadziać tego ciasta tym kremem, który sam zrobił, tylko bierze krem od tej jednej starej babuleńki, która u niego tam pracuje, już prawie on zwolnił wielokrotnie.
I ładuje ten krem do tego swojego ciasta i mówi, nie zrobię tego sam. I ten krem, którego on nigdy nie próbował. I ktoś mówi, ale nie, nie próbowałeś tego kremu nigdy, ty nie wiesz, jak on smakuje. On mówi, ja wierzę, że jesteśmy drużyną. I niesie to ciasto. Poprzez te pałace zbudowane z ciast tego swojego antagonisty niesie tą skromną kremóweczkę czy cokolwiek to nie jest, ten torcik żeby spróbowało go to jury i on przełyka tą kulę wielką w gardle bo nie wie jak ten krem smakuje, ale wierzy to jest ostatnia rzecz, którą musiał zaabsorbować, że on wierzy, że tylko suma osób działających nad jednym ciastem może uczynić ciasto naprawdę dobrym.
I teraz nadchodzi ta wielka chwila, ten finałowy moment, na który czekaliśmy przez całą drogę. Telegrafujemy go od samego początku. To jest kulminacja wszystkich wysiłków, rozwiązanie wszystkich problemów. To jest ta jedna chwila, przy której łzy nam lecą z oczu. To może być chwila, w której zły bandzior umiera albo zostaje ostatecznie pokonany, ten jego miecz upada. Darth Vader przerzuca Imperatora przez te barierki i wrzuca go do reaktora. Nasze ciasto zostaje skonsumowane przez jurorów, którzy już zaczynają płakać ze szczęścia, jakie ono jest dobre. W komedii romantycznej nasz protagonista w końcu wiąże się z dziewczyną. Może nawet nie jest tą, którą ścigał od początku, ale wreszcie zrozumiał, że tak naprawdę prawdziwą jego miłością była ta brzydsza dziewczyna, w sensie ta z gorzej zrobionym makijażem i w okularach, jeżeli chodzi o hollywoodzkie filmy.
I on decyduje się pędzić do niej i pada przed nią na kolana, ściągaj okulary, okazuje się, że to jest najpiękniejsza kobieta na świecie i on mówi, ja nie powinienem ścigać tamtej trophy wife, tej zimnej suki, za którą się uganiałem przez cały film, bo teraz zrozumiałem, że to ty jesteś prawdziwą moją miłością, bo mnie wspierałaś przez całe swoje życie i ja też cię wspierałem, ale dopiero teraz zaiskrzyło.
W każdym razie nasz bohater dostaje to, co było mu potrzebne do zwycięstwa, albo niszczy to w przypadku Froda, co było wymagane do zniszczenia, jeżeli chodzi o to zwycięstwo.
To jest ten moment, kiedy wiemy, że te wszystkie wysiłki się opłaciły. Ta jedna chwila, te kilka sekund, kiedy nasz bohater podnosi to ciasto i ci krupierzy skreślają jego długi i wypłacają mnóstwo pieniędzy i on oddaje te pieniądze tej ekipie, która mu prowadzi tą cukiernię i mówi, teraz jesteśmy jedną wielką rodziną.
Ten moment, kiedy się cieszymy, że tak właśnie to się miało odbyć. I znów pamiętajmy o regule 20 rozwiązań. Większość rzeczy, która nam przyjdzie do głowy, jeżeli chodzi o ten finałowy moment, będzie kosmicznie banalna i to będą po prostu głupie klisze, które widzieliśmy już i czytaliśmy o nich tysiąc razy, więc wymyślmy coś, starajmy się wymyślić coś, co z jednej strony będzie naturalną konsekwencją wszystkich decyzji, wszystkiego, co się wydarzyło do tej pory, to nie będzie z dupy Deus Ex Machina, ale nie będzie to jednocześnie coś, co łatwo nam jest przewidzieć.
W finale konflikt zostaje ostatecznie rozwiązany, bo nie ma już jednej z sił, które go napędzały. Ten nasz antagonista stwierdza, że ma to w dupie i wyjeżdża do stolicy, już nie będzie prowadzić cukierni. Zwalnia wszystkich swoich ludzi, bo mówi im, że nie byliście w stanie wygrać konkursu z jakimś durnym żółtodziobem miastowym i zwalniam was wszystkich walcie się na twarz, jego matka zostaje wyrzucona z koła gospodyń wiejskich, bo okazuje się, że działała na szkodę konkursu, dostarczając tylko jemu świeże jaja, a całej reszcie nieświeże.
I w tym sposobie ta antagonistyczna siła zostaje całkowicie powstrzymana i już nie ma konfliktu, bo nie ma tego wszystkiego, co ten konflikt napędzało. Nie oznacza to jednocześnie, że nasz bohater dostaje to, czego chciał, ale dostaje teraz to, czego potrzebował. Dostaje tych przyjaciół, którzy mu pomagają, tą wielką siłą przyjaźni. Dostaje dziewczynę, która tak naprawdę była dla niego dobra, dostaje tę pracę, nie tą, za którą się uganiał, ale tą pracę, która autentycznie pomoże mu się rozwinąć.
To może być oczywiście pyrrusowe zwycięstwo, może się okazać, że nasz protagonista stracił wszystko po drodze, stracił dziewczynę, żeby ocalić tę cukiernię, stracił wszystkich swoich przyjaciół z miasta, może się okazać, że ta dziewczyna i ci przyjaciele tak naprawdę byli fałszywi, bo go nie chcieli wspierać w tym wielkim marzeniu.
Ale mimo to nasz protagonista uważa, że wygrał, bo zrobił to, co jest słuszne. Niestety nie ma przepisu na sekwencję wydarzeń w udanym finale. Musi on natomiast spełniać kilka tych warunków, czyli musi być tym dobrym zamknięciem całej naszej opowieści, całego naszego konfliktu i musi odpowiadać nam na kilka pytań.
To musi być tak, że nasi odbiorcy odchodzą z odpowiedziami na następujące pytania:
Pierwsze, Czy nasz bohater udowodnił, że się zmienił, że jest nowym, lepszym człowiekiem? Tak. Generalnie tak powinno być w finale. Jeżeli nasi odbiorcy dostają odpowiedź tak, to są usatysfakcjonowani.
Czy było tak, że tylko zaakceptowanie lekcji i oddanie się tej prawdzie umożliwia zwycięstwo w finale konfrontacji? Jeżeli tak, super. To było drugie pytanie.
Trzecie. Czy to, czego nasz bohater potrzebuje, pomogło mu zwyciężyć? I czy to realnie wpłynęło na finał tej konfrontacji. To może być ta nieszczęsna siła przyjaźni, że nasz bohater był samotnym wilkiem, ale to przyjaciele pomagają mu zwyciężyć w tej finałowej konfrontacji. Tą siłą przyjaźni on pokonuje wielkiego złego, który trenował milion lat. No fajnie jest, jeżeli właśnie ta przemiana była przyczyną dla której on wreszcie tę finałową konfrontację wygrał.
No i wreszcie... To jest opcjonalne czwarte pytanie. Czy nasz bohater dostał to, czego chciał? Może to odrzucić, może stwierdzić, że on już tego nie chce, ale czy to, za czym on się uganiał w pierwszym akcie, faktycznie było takie ważne?
On powinien dostać to oczywiście, czego potrzebuje. To, co go finalnie zmienia, to, co sprawia, że on teraz jest realnie lepszą osobą i tą lepszą osobą zostanie na długo. Ale nasz bohater miał jakiś problem i wierzył, że rozwiązaniem tego problemu jest coś, czego on chce. Czy on to dostał? Czy on to teraz odrzuca?
Czy stwierdza, że mu to jednak nie było potrzebne? To w przypadku cukierni może być sprzedaż tej cukierni. On już tego nie chce. To mogą być pieniądze. On już tego nie chce, bo on teraz chce pracować w tej cukierni i będzie za mniejsze pieniądze oczywiście będzie żył skromniej w małym miasteczku, ale przynajmniej będzie dawał ludziom uśmiechy poprzez swoje ciasta. To jest to, czego on tak naprawdę potrzebował, żeby czuć się częścią jakiejś społeczności, a nie być tylko częścią zespołu trybikiem w wielkiej korporacji, która go bezdusznie traktowała.
Nasz bohater może chcieć złota, może chcieć pieniędzy, może chcieć władzy, magicznych artefaktów. I na samym końcu musi się okazać, że to, czego on chciał, to było odzwierciedlenie pewnych jego pewnych samolubnych tendencji, pewnych jego potrzeb, które teraz już nie istnieją, ponieważ te deficyty, które wszystkie on miał, bo był niekompletny, zostały zapełnione przez to, że odkrył tę prawdę i teraz w pełni jest kompletną osobą, bo teraz zrozumiał, o co tak naprawdę chodzi w życiu chodzi. I co było mu potrzebne, żeby czuć się wreszcie spełnionym.
Ale gdzieś tam to echo tego, czego on chciał, powinno być w tym finale pokazane, żebyśmy mogli zamknąć taką klamrą wszystko to, czego nasz bohater się nauczył. Jeżeli to jest komedia romantyczna i nasz bohater chciał jakiejś tam baby jednej, a dostał babę drugą, lepszą, fajniejszą, co prawda w okularach i w dresie, ale za coś zabawną i taką, która go wspiera, a poza tym można jej ściągnąć okulary i ją odpindrzyć na finał i tam będzie wyglądać jak milion dolarów, bo tak się robi w hollywoodzkich filmach, to pokażmy, że nasz bohater chciał tą Trophy Wife i on ją dostał, ale to nie jest taka Trophy Wife, Która ma suknię od Armaniego, tylko ma suknię z Armii Zbawienia a mimo tego on jej mówi na końcu, że to jest najpiękniejsza chwila na świecie i ta sukienka to jest najpiękniejsza na świecie, bo to jest sukienka, w którą ona jest ubrana i wartościowe jest to, człowiek, który jest wy sukience a nie ta sukienka na człowieku i tutaj zapada kurtyna i wszystkim lecą łzy z oczu i wszyscy czują, że ta opowieść została domknięta tak jak powinna zostać domknięta.
Zostaje nam jeszcze ostatnia rzecz czyli sprzątanie po całym tym finale, tak zwane rozwiązanie ale o tym i trochę o tym jak wyglądają te płaskie i negatywne ciągi rozwoju postaci to sobie odpowiemy w następnym odcinku.
Dziękuję za wysłuchanie większości tej serii, jeszcze tak jak mówię posprzątamy troszeczkę na końcu natomiast pamiętajmy, że częściowo nasi odbiorcy już tym sprzątaniem nie są do końca tak bardzo zainteresowani. To powinno być kilka tak naprawdę zdań, kilka kapitów, nie możemy tego rozwiązania ciągnąć w nieskończoność, bo zapewne sami zdajecie sobie sprawę z tego teraz, że dostając informację o finale czujecie, że to już jest wszystko, co powinniście dostać i to sprzątanie po tym finale to jest taka wisieneczka na torcie, ale jedna z wielu, bo tak naprawdę bardziej byliście zainteresowani tą gigantyczną truskawką, która w ten tort była wciśnięta i na tej truskawce było wygrawerowane finał. I ta truskawka dla naszych odbiorców jest często bardzo, bardzo ważna, aczkolwiek o tym sprzątaniu też sobie kilka słów powiedzmy.
Tyle natomiast na dzisiaj, dziękuję Wam bardzo, z Bogiem i cześć.

View episode details


Subscribe

Listen to Kuba Kajdaniuk - historie using one of many popular podcasting apps or directories.

Apple Podcasts Spotify Overcast Pocket Casts Amazon Music
← Previous · All Episodes · Next →